reklama

“Rap jest dla mnie terapią. Uratował mi życie” - mówi Sigma z Jarocina [PODCAST]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Miał okazje “się sprzedać”, nagrać płytę i zarobić dużo pieniędzy. Mógł wystąpić za kasę w reklamie Lotto, a jednak nie zrobił tego. Dlaczego? O tym między innymi rozmawiam z Sigmą.
reklama

Sigma NGWM jest na scenie od dwudziestu lat. To idealny moment, by powspominać i opowiedzieć o swojej karierze. Raper mówi o tym co uratowało mu życie, o spełnionych i niespełnionych marzeniach, o nagraniu utworów ze słynnymi amerykańskimi muzykami, o tym, co jest najważniejsze w życiu i twórczości.

ZOBACZ PODCAST

Marzenia Sigmy [ROZMOWA] 

Nie będziemy rozmawiać o rapie, bo ja się w ogóle na rapie nie znam, ale o życiu.  Choć tak sobie pomyślałam, słuchając twoich piosenek, że tak naprawdę to będziemy rozmawiać jednak o rapie…
I tak to powinno być. 100 procent tego, co przeżywamy, oddajemy w tych kawałkach. 

Poznaliśmy się bardzo dawno temu. Miałeś kilkanaście lat i przyszedłeś do mnie z lekko wymiętoloną kartką w kratkę, na której były napisane “Twoje rymy, Twój rap”. Byłeś wielkim buntownikiem, co drugie słowo, w tych tekstach było niecenzuralne. O czym wtedy marzyłeś?
To był młodzieńczy bunt. Wtedy trochę inaczej człowiek na wszystko patrzył. Nie było tyle obowiązków, nie było dorosłego życia jeszcze i było łatwiej o wiele. No i też chcieliśmy wyrażać siebie zawsze w tym wszystkim.Ale pamiętasz, jakie miałaś wtedy marzenia?Oj, kurde, to była taka codzienność. Bardziej, marzenia, żeby cokolwiek wtedy mieć. To naprawdę  były inne czasy, było ciężej. Dopiero wchodził internet, nie było, jak się z tym przebić,  płyty nagrywaliśmy na przegrywarkach. W ogóle na kasety najpierw wszystko wrzucaliśmy. Ciężko było. Nie było marzeń. Chcieliśmy po prostu robić swoje,  robić muzykę. I to było największe marzenie, żeby mieć komputer, studio, żeby móc cały czas robić tę muzykę. 

Pchodzisz z takiej rodziny dosyć ubogiej, gdzie się nie przelewało…
Nie! Z takiej normalnej, to była taka średnia klasa, no klasa robotnicza. Mama pracowała, tata pracował. Później były te kryzysy, gdzie fabryki zamykali, nie było tej pracy. Ja chodziłem do liceum i chodziłem również do pracy na nocki.

Ale cały czas marzyłeś o tym, żeby zrobić wielką karierę i być takim raperem ze złotymi łańcuchami, jak z amerykańskich teledysków?
Nie, to się w głowie nie mieściło. To było niedostępne dla nas.  Patrzyliśmy bardziej w kierunku Rychu Peja, WWO, O.S.T.R,  takie polskie składy. Wtedy to było takie wow!  A gdzie do Ameryki? Kurde, słuchaliśmy ich w studiu, siedzieliśmy po tym, jak już nagraliśmy swoje rzeczy i słuchaliśmy tych raperów zza oceanu. Ja nigdy nawet nie marzyłem, żeby poznać ich, żeby gdzieś zagrać przed kimś takim koncert.  To było nieosiągalne, a po iluś latach mam ich na swoich płytach, byli u mnie w domu, takie rzeczy…

Czyli spełniły się marzenia, które nie były marzeniami?
Tak! No to się po prostu wydarzyło samo.

Sigma z EdoG  

To opowiedz o tym.
To jest konsekwencja w działaniu. Cały czas robiliśmy swoje i gdzieś to docierało. Zawsze mówiłem chłopakom, że trzeba jeździć i uczestniczyć w jakiś bitwach freestylowych, wbijać na koncerty. Nawet jeśli tam nie graliśmy, to jechać i freestylować pod budynkiem, gdzie było to wydarzenie. Było dużo wyjazdów Krotoszyn, Ostrów, Środa Wielkopolska, Poznań, Szczecin, Warszawa. Poznawało się ludzi i cały czas swoje robiliśmy. Ktoś to docenił.

Taki mój przyjaciel ze Szczecina - Karol Zając z ekipy Hip Hops, który robił trasę amerykańskim raperom w Polsce - pewnego dnia zadzwonił i zapytał,  czy nie chciałbym zagrać jako support przed takim EdoG z Bostonu. No i graliśmy w Toruniu, Szczecinie i Wrocławiu. Zaczęliśmy grać, zrobiliśmy swoje i na backstage'u podszedł EdoG i powiedział, że czuje dobrą energię, że podoba mu się to, że widzi potencjał w tym, co robimy. No to jak już tak powiedział, to zapytałem, czy jest szansa, żeby nagrać kawałek? A on mówi, że jak najbardziej.

Po Toruniu miał  dzień wolny i jechali do Poznania dogrywać się do Górala na płytę. Prosił tylko, żeby zabukować  im nocleg i studio. No i nagrywaliśmy to w Krotoszynie, o 12:00 w nocy,  a o 3:00 w nocy kręciliśmy klip na stacji PKP w Jarocinie. A później jeszcze do tego numeru dograł się Pono z ZIP Składu z Warszawy i jechaliśmy już później dokręcać ujęcia z nim. Taka ciekawostka.

Sigma i Afu-Ra

To było takie twoje największe spełnienie artystyczne w twojej 20-letniej karierze?
Czy największe? To po prostu się zadziało i nawet nie myślałem o tym w ten sposób. Dopiero później, jak oni wylecieli do Stanów, a ja dostałem cały gotowy numer, dostałem zmontowany klip, usiadłem i mówię: “Nie wierzę, że to się wydarzyło.

”W ogóle tego dnia, gdy oni przyjechali, to byli u mnie w domu. Normalnie gadali z moją żoną, siedzieliśmy w kuchni i jedliśmy pizzę, przeglądaliśmy winyle. Podpisali mi wszystkie ich płyty, które  miałem. To było po prostu coś niesamowitego.  

No i takie samo spotkanie miałem z Afu-Rą. Kolega z Wrocławia ich robił. Zapytał, czy nie chcę zagrać trasy z nim. Afu-Ry słuchaliśmy non stop. Przecież on z Wu Tang-ami nagrywał. No bardzo znana postać na amerykańskiej scenie. I nagle się okazuje, że mogę grać przed nimi koncerty.

Chłopaki mówią, że mogą po mnie przyjechać. Przyjechali busem, to mówię: “Przyjdźcie wcześniej, zrobimy jakiś obiad”. Zrobiłem obiad z żoną. Oni przyjechali, zjedli. Afu -Ra zobaczył moją kolekcję winyli i powiedział, że  - to były piękne słowa: “This is real hip- hop.”  

Jak to usłyszałem, mówię: “Stary robię płytę. “Puść bity” -  powiedział. Puściłem, on wybrał. Po drodze do Gniezna pisał pół zwrotki, na drugi dzień, jak wracali z Gniezna, pisał kolejne pół zwrotki. Zabukowałem studio i nagraliśmy numer. Później się dogadaliśmy, że odwiedzimy go w Czechach, bo on pomieszkuje trochę w Czechach. Pojechaliśmy do Czech, na taki duży festiwal Hip-Hop Kemp i tam organizatorzy nas wpuścili na scenę i nakręciliśmy cały klip. To jest pamiątka!

Do tego przyczyniło się wielu ludzi. Gdyby nie oni,  to na pewno nie byłbym w tym miejscu i jestem tego świadom i bardzo im za to dziękuję i doceniam. I to mi dał hip-hop, nie pieniądze, nie złote łańcuchy i fury, tylko przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół, których mam w całej Polsce i nie tylko.

Mieliśmy okazję kiedyś się sprzedać. Ojciec  do dzisiaj śmieje się ze mnie

Ale nie żałujesz tego, że nie zrobiłeś takiej kariery, jak Mata? W twoich utworach przybija taka zazdrość. Z jednej strony śpiewasz, że nie chcesz tych złotych łańcuchów, ale z drugiej strony rymujesz “Sigma to firma, więc czas robić biznes”. “Znam życie biedne, chcę poznać bogate, kupić dobrą furę i wybudować chatę”
Mam świadomość, że to, co robimy, jest dobre. Wiem, że są w tym wartości, które chcę przekazać młodzieży. Ale niestety, małe jest zainteresowanie wartościowymi rzeczami. To jest przykre. Mieliśmy okazję kiedyś się sprzedać. Ojciec  do dzisiaj śmieje się ze mnie. Mówi: ‘Widzisz, wtedy byś podpisał papierek, to byś sobie coś tam zarobił.” No ojciec ma bekę ze mnie, że nie poszedłem w tę stronęZ perspektywy czasu patrzę na to inaczej.

Mam, co mam. Jestem szczęśliwy, bo mam fajną żonę, fajną córkę i to jest sukces! Jesteśmy w tym przez tyle lat razem i one mnie wspierają. Znam tę branżę, większość jest po rozwodach albo jakieś depresje, problemy z alkoholem, z narkotykami. Ja takich rzeczy nie mam, bo jestem normalny i żyje codziennością.  

Ale gdybyś podpisał tamten kwit, to mógłbyś być teraz też sławny i bogaty.
No nie wiem, jakby to się potoczyło? Mogłoby tak być. Mieliśmy okazję. Przyjechała jakaś tam firma z Warszawy, spotkanie zaaranżował Michał Wiraszko, który był wtedy  dyrektorem JOK-u. Przyjechali ludzie i  oferowali, że możemy zrobić pół płyty ze swoimi utworami, a drugie pół ktoś inny napisze testy i oni to zaaranżują. My mieliśmy  tylko  to wykonać. Powiedziałem: “Nie!”.

Jak coś robimy, to ma tam być  100% mnie. Trzeba postawić na siebie i być szczerym w tym, co się robi. Dlaczego miałem robić coś, co nie było moje i nie czułbym się w tym dobrze? Rap to jedyna rzecz, w której tak naprawdę możemy być wolni.

Ale nie żal Ci teraz tej decyzji? Masz już 30 lat..
37.

Odrzucił wystąpienie w reklamie Lotto

No właśnie, a Ty cały czas w tych swoich piosenkach buntujesz się. Śpiewasz, że nie masz “hajsu”,  a kiedy miałeś szansę go zdobyć, odmówiłeś.
Jest taki utwór “Chciałbym się sprzedać, ale nie mam się na stanie”. Gdybym umiał się sprzedać, to może bym to zrobił. Dostaliśmy propozycję z Lotto, żeby w reklamie wystąpić, za jakieś tam pieniądze. Też to wszystko odrzuciłem. Wtedy akurat miałem i lipę z pracą i w ogóle się nie przelewało.

Ale co Ci przeszkadzało wystąpić w reklamie?
No to, że to nie po drodze było.  Tu robiłem płytę, gdzie dograł się O.S.T.R i Rychu Peja, a ja za chwilę miałbym wyjść w reklamie Lotto. No bez sensu. W ogóle to się nie klei.

Nie po to 20 lat pracowałem na to, żeby być sobą, żeby jedną reklamą, to wszystko zniweczyć. Pieniądze  są do odrobienia. To jest kwestia  dwóch,  trzech miesięcy. Można to odrobić, idąc do pracy.  A ja  wiem, że zawsze robiłem swoje i nikt mi nie zarzuci, że gdzieś tam się po drodze sprzedałem.

Czyli najważniejsze jest to, żeby ze spokojem spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć: “Jest okej, idę dobrą drogą”?
Tak Kiedy miałeś kilkanaście lat, Twoi koledzy szli w alkohol i dragi, bo nie widzieli sensu życia, chcieli zapomnieć o problemach i trudnym życiu, braku pieniędzy.

Mam wrażenie, że Ty wybrałeś rap i on jakoś ustawił Cię w życiu. Czy dobrze myślę?
Miałem to szczęście, że miałem fajnych starszych od siebie kolegów, z którymi robiłem pierwsze numery. Zawsze oni mi tę drogę  pokazywali. Mówili:  “Nie idźmy w melanż, tylko róbmy muzę.”  Rap był wtedy inny. Jak słuchaliśmy  Peji, czy WWO, to oni śpiewali “nie bój się zmiany na lepsze”.  To były hasła, żeby po prostu, nie zatracać się, tylko spróbować coś zrobić budującego.

Gdyby nie rap, to nie wiem, naprawdę nie wiem, co by było.

Czyli rap był dla Ciebie formą terapii?
Oczywiście, że tak! Do dzisiaj, jest to forma terapii. Gdyby nie rap, to nie wiem, naprawdę nie wiem, co by było.

Są lepsze momenty, są gorsze. W tych lepszych staram się cały czas podchodzić na chłodno. Bo wiesz, jak jest sztos koncertowy, gramy na przykład, sześć koncertów w miesiącu i jest fajnie i mogłoby się wydawać, że jest super,  ale w następnym miesiącu może być jeden albo dwa. A ja muszę wiedzieć, gdzie jest moje miejsce.

Gramy w piątek, w sobotę, a w niedzielę wracam do domu i wiem, że w poniedziałek idę na rano do pracy.

Pracujesz fizycznie?
Tak

Ciężko?
Tak.I nie mogę sobie pozwolić, żeby nie iść do tej pracy.

I naprawdę nie myślisz wtedy, że mógłbyś mieć lepsze życie, że gdybyś wtedy podpisał umowę po spotkaniu w JOKu, to miałbyś pieniądze i nie musiałbyś ciężko pracować?
Fajnie by było gdyby coś więcej z tego było, nie mówię, że nie. Ale nic na siłę, nie żeby robić z siebie produkt na sprzedaż. Gramy koncerty w całej Polsce i ludzie przychodzą i mówią, że gramy prawdziwy rap, że w naszych tekstach jest prawda.Dla mnie to jest bardziej droga.

Nawet mam to w wersach, że dla większości to biznes dla nas to droga. To jest styl życia po prostu.

Ale trafiasz z tym przekazem do młodych ludzi? Nie wiem, czy trafiam do młodych.
Zdarza się, że  przychodzą na koncerty. Więcej jest jednak tych, którzy mają już rodziny, chodzą do pracy. To są ludzie między  25 a 40 lat.  Ale cieszę się, że mamy takich świadomych słuchaczy. To jest dzisiaj na wagę złota!

Spełnienie marzeń, to płyta Sigmy w Empiku

Czy w ciągu tych dwudziestu lat miałeś jakiś przełomowy moment w karierze? Może chwilę zwątpienia?
To był 2014 rok. Wróciłem z Holandii, gdzie byłem w pracy i miałem napisaną płytę, ale nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić? Puściliśmy jeden singiel i odezwała się wytwórnia Proper Records ze Świdnicy. Powiedzieli,  że chcą to wydać. To była pierwsza nasza legalna płyta, która trafiła do Empiku, a działaliśmy od 2003 roku,  więc trochę w tym podziemiu byłem.

Zaczęliśmy wtedy grać koncerty. To nas umocniło. O to było właśnie spełnione marzenie - mieć płytę w Empiku!

Pamiętam, jak kupowałem pierwsze płyty. Pierwszą przegrywałem na drugą i tę pożyczałem, aoryginalna szła na półkę,  żeby jej nikt nie zniszczyły. No tak było,katowaliśmy te płyty w kółko. Wszystko znaliśmy na pamięć. Mniej tego wychodziło, był mniejszy dostęp, ale bardziej się to szanowało. Dzisiaj jest taki przemiał, że w tym czasie, gdy rozmawiamy, to wychodzi z pięć premier jakiś polskich raperów, a gdzie tu jeszcze zagranicznych.Teraz ludzie, moim zdaniem, nie szanują  płyt, nie kupują całych albumów, tylko sobie robią playlisty na Spotify. Wrzucą jeden numer, bo jest jakiś znany i bardziej tak to działa.

Ale mówiłeś, że teraz czasy lepsze są.
No generalnie tak, są lepsze czasy. Jak się ktoś ogarnął i potrafi zadbać o siebie, zależy mu na tym, żeby w życiu sobie polepszać, a nie pogarszać …

A ty masz poczucie, że “ogarnąłeś się”?
No tak! Mam super rodzinę. Sukcesem jest to, że jesteśmy razem, wspieramy się. Dziewczyny mnie wspierają, jeżdżą ze mną w trasę, gdy mogą. To jest mój skład! Spełniły Ci się marzenia, które nimi nie były, nawet nie śniłeś o nich.

Kartka jest terapią dla mnie

A teraz, o czym marzysz?
Cały czas coś tam jest w głowie. Bardziej to są  projekty. Kończę płytę i chcę ją fajnie dopiąć. Miała wyjść teraz na dwudziestolecie, ale budżet nie pozwolił. Nie dało się  spiąć  premiery płyty i tego wydarzenia, bo to są ogromne koszty. No więc mogę sobie pozwolić na to,  żeby to zrobić w jeden dzień, ale przeniesiemy to parę miesięcy później i nic się nie stanie. Będziemy mogli to lepiej dopracować. Z tego dwudziestolecia chcemy DVD zrobić i dołączyć do płyty. No takie grubsze przedsięwzięcie. Nawet lepiej się złożyło. Jak to mówiła mojej świętej pamięci babcia, wszystko musi nabrać mocy urzędowej.

Będziesz rapował nawet, jak będziesz dziadkiem?
Nie! (śmiech) Może, jakiś tam warsztaty poprowadzę? Teraz też prowadzimy w JOK-u. Myślę, że będę sobie nagrywał cały czas jakieś pojedyncze numery. Teraz  planuję zrobić ostatnią płytę, taką fizyczną,  żeby to wypuścić do sklepów.

Później już będziemy tylko streamingi robić, wrzucać jakiś single, może teledysk jakiś wrzucimy do Internetu

Ale powiedziałeś, że RAP ratuje Ci życie, jest Twoją terapią. To na co ją zamienisz?
Ale, ja nie muszę tego wypuszczać. Po prostu ta kartka jest terapią dla mnie.  Muszę z siebie wszystko wyrzucić. Niektórzy chodzą do psychologa, muszą pogadać, a ja siadam przed kartką i już jestem oczyszczony, już jest w głowie lżej.

Polecam  zatem wszystkim Twoją terapię i dziękuję ci bardzo za rozmowę.

Dziękuję, pozdrawiam i wszystkiego dobrego. 

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu jarocinska.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama