Kolejna, piąta edycja Maratonu Rowerowego Dookoła Polski - najdłuższego w Polsce samowystarczalnego maratonu rowerowego o długości 3130 km i limicie czasu 10 dni rozpoczęła się już w zeszłą sobotę, 21 sierpnia w samo południe, na przylądku Rozewie. Jednym z 80 uczestników (w tym 3 kobiet) jest rodowity mieszkaniec Gostynia, Witold Biernacki. Wystartował w kategori OPEN z numerem startowym 226 i w momencie pisania artykułu jest na 33 pozycji (7 w kategorii OPEN) i minął już Narol - punkt 10 z 31 na trasie, powoli wjeżdżając w górzysty teren:
Ultramaraton szosowy. Są zdani tylko na siebie
W pierwszej edycji wystartowało tylko dwóch zawodników: Daniel Śmieja, pomysłodawca i organizator MRDP oraz Wojciech Szymczak. Trasę pokonali odpowiednio w 9dni 08h 19min i w 9dni 15h 52min. Teraz na linii startowej jednego z najdłuższych maratonów rowerowych na świecie stanęło 80 śmiałków i tylu planuje spotkać się na mecie w następną sobotę.
Jak czytamy na oficjalnej stronie tego nietypowego wydarzenia sportowego, MRDP to maraton szosowy o długości ok. 3200 km w limicie czasu wynoszącym 10 dni.
- Zasada jest taka, że limit na przejechanie tych 3200 km jest 240 godzin czyli 10 dni - tłumaczy Edyta Biernacka, żona rowerzysty. - Zaczęli w południe w sobotę, 21 sierpnia i muszą skończyć do następnego wtorku 31 sierpnia do godziny 12.00. Start i meta są na przylądku Rozewie pod latarnią. Będę tam na niego czekała - dodaje.
Uczestnicy kategorii OPEN i SOLO pokonują trasę non-stop bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, bez samochodów z obsługą techniczną, bez masażystów, bez lekarzy i całego tabunu ludzi, który towarzyszy zawodnikom przy typowych wyścigach szosowych. Są zdani tylko na siebie, swój rower i ekwipunek zabrany ze sobą na starcie, a na ewentualną pomoc mogą liczyć jedynie od innych uczestników lub przypadkowo napotkanych po drodze ludzi, którzy taką pomoc będą w stanie im udzielić. Rowerzyści samodzielnie ustalają czas, miejsce i długość trwania odpoczynków.
- Uczestnicy MRDP po otrzymaniu śladu GPS od organizatora, sami muszą logistycznie ogarnąć punkty żywieniowe np. stacje czy sklepy - mówi E. Biernacka - Samodzielnie muszą znaleźć optymalne miejsca na sen. Są samowystarczalni. Muszą brać pod uwagę, że np. w górach przez 400 km nie ma żadnego punktu całodobowego - wyjaśnia.
Każdy ma różne zasady, różne pomysły na przejazd tej trasy. Najważniejsza jest przemyślana strategia i odpowiednie rozłożenie sił bo najmniejsza kontuzja, po kolejnych kilometrach jazdy może wyautować najwiekszych twardzieli. Czasami pomaga też szczęście a czasami przeszkadza.... pogoda.
- W tej chwili (wczoraj wieczorem około 21.00) dojeżdża do tysięcznego kilometra, ma te 5 km do punktu. Zamierza tam nocować. Już teraz pogoda im nie sprzyja, pada i ma jutro opadać. Zwłaszcza w górach, dokąd wjeżdżają jutro, część najtrudniejsza i w dodatku w deszczu to będzie podwójny wysiłek - trochę martwiła się żona naszego rowerzysty.
Ultramaraton szosowy. Jak to się zaczęło?
Daniel Śmieja, organizator wydarzenia „Maraton Rowerow Dookoła Polski” organizuje go co 4 lata. Pomiędzy tymi latami trasa jest podzielona na 3 części: Wschód, Zachód i Góry. Można więc ją pokonać także etapami. Pan Witold pokonał już wcześniej osobno 2 części tego maratonu, wschód i góry, po 1000 km każdy. Brał już udział również w innym ultramaratonie „Bałtyk – Bieszczady”, w którym uczestniczyli także inni gostyniacy.
Bohater artykułu ma 44 lata, na codzień mąż Edyty i ojciec dwóch córek, 9 i 13 – latki. Swoją przygodę z rowerem rozpoczął od tras turystycznych, z nastawieniem na podziwianie pięknych krajobrazów. Potem przesiadł się na tzw "szosówkę". Bywa i tak, że żona jedzie z dziećmi samochodem, a mąż wyjeżdża 3 dni wcześniej na rowerze i spotykają się w miejscu docelowym, jak było na przykład w te wakacje w Pieninach.
- My generalnie jesteśmy związani na co dzień ze sportem. Mąż jeździ na rowerze a ja biegam. Dzwonimy czasem do siebie by ustalić plany: - Masz coś w ten weekend bo trzeba coś zrobić z dziećmi – śmieje się żona, sama biegająca... ultramaratony.
Ultramaraton szosowy. To nie jest sport dla zwykłych ludzi
Jako, że ten wyścig jest przede wszystkim wyścigiem z samym sobą, ze swoimi słabościami, swoistym sprawdzianem własnych możliwości, nie przewidziano żadnych nagród rzeczowych jak i finansowych. Jak czytamy na stronie organizatora:
- Nagrodą dla każdego zawodnika będzie ukończenie trasy bez względu na zajęte miejsce, po 10 dniach jazdy na rowerze nie ma nic piękniejszego niż widok mety, już sam fakt zbliżania się do niej powoduje, że zapomina się o wszelkich bólach i dolegliwościach, a euforia na mecie powoduje, że ma się ochotę na kolejne „kółko”-.
Maraton jest skierowany do uczestników o bardzo dobrym przygotowaniu kondycyjnym jak i psychicznym, niejednokrotnie ten drugi aspekt decyduje o ukończeniu maratonu.
Czy Witek da radę? Trzymamy kciuki!
TU można na bieżąco śledzić postępy naszego gostyniaka.
Będziemy na bieżąco informować o postępach naszego maratończyka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.