Rzucił rower, krzykiem odstraszył psa. Było już za późno

Opublikowano:
Autor:

Rzucił rower, krzykiem odstraszył psa. Było już za późno - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Wielkopolska. To miał być miły i aktywnie spędzony dzień. Pan Tomasz z żoną Anią wykupili bilety na pociąg, przygotowali rowery i wyruszyli w drogę z Gostynia do Leszna. Do celu nie dotarli, bo zaatakował ich pies. Nieprzytomna kobieta trafiła do szpitala. Dziś nie jest w stanie przypomnieć sobie, co tak naprawdę się stało. Pan Tomasz przestrzega rowerzystów - zakładajcie kaski - informuje portal gostynska.pl. 

 

 

 

 

Tomasz Karolewicz, mieszkaniec Gostynia, 20 września razem z żoną wykupił bilety na pociąg relacji Leszno-Poznań i zaplanował weekend na rowerach. Mieli nimi dotrzeć do Leszna, a później pociągiem do Poznania i na dwóch kołach zwiedzić miasto. - Ania pierwszy raz miała skorzystać z przejazdu razem z rowerami koleją. Miała to być dobra zabawa, bo dla niej to początek przygody z rowerami. Planowana wycieczka przerodziła się w horror - opisuje.

Małżeństwo wyruszyło wcześnie rano. Po przejechaniu niespełna 12 kilometrów, w miejscowości Stary Belęcin zauważyli za zakrętem psa w typie owczarka. Był gotowy do ataku. - Jestem już doświadczony w rowerowych wypadach i wiem, kiedy pies chce zaatakować, a kiedy tylko podlecieć i podgonić. Ten ewidentnie „wyrwał” w naszą stronę. (...) Ruszyłem prosto na niego, żeby go wystraszyć, bo wiedziałem, że to powinno dać czas na ucieczkę. Mój plan legł w gruzach, gdyż pies wystraszony moim manewrem nawrócił się i zaatakował jadącą za mną żonę - opisuje mężczyzna.

Małżeństwo nie wie, co tak dokładnie się stało. Pan Tomasz usłyszał potężny hałas, a po obejrzeniu się zobaczył leżącą bezwładnie żonę. - W tej chwili adrenalina zagrała, rzucając rower na bok odstraszyłem krzykiem psa, który uciekł. Byłem oszołomiony widokiem poważnych ran i nieprzytomnej żony - mówi dalej. Nie wie, czy pies zablokował jej dalszą drogę. Śladów ugryzienie na ciele kobiety nie znaleziono. Pani Ania trafiła do szpitala w Lesznie. Po przybyciu na miejsce policji, do psa nikt z mieszkańców się nie przyznał. Nasz rozmówca zaznacza, że zwierzę nie wyglądało na bezpańskie. 

 

 

Pan Tomasz swoją historię opowiada, aby przestrzec rowerzystów.

 

- Moja żona jechała w swoim pierwszym, nowym, pięknym kasku. Nawet nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby w tym dniu Ania go nie miała. Mogę spokojnie powiedzieć, że kask uratował ją przed kalectwem lub śmiercią. Jeździsz na rowerze? Zakładaj kask! Nigdy nie przewidzisz, kiedy uratuje ci życie. Jeszcze jedna ważna uwaga dla rowerzystów - jeśli posiadacie okulary korekcyjne, to jeśli w nich musicie jechać, to naprawdę nie wkładajcie ich za pasek kasku. Dlaczego? Ania założyła okulary właśnie w błędny sposób i jeszcze dodatkowo za opaskę na głowę. W czasie uderzenia - oprawki i same szkła nie miały gdzie się w miarę bezpiecznie pokruszyć i spowodowały potężne uszkodzenia okolic oka - mówi.

 

Teraz mieszkanka Gostynia jest w trackie bolesnego leczenia, wyszła ze szpitala. Ma złamanie kości śródręcza, stłuczone lewe biodro, ranę na kolanie i prawie 20 szwów na twarzy. Ponadto wstrząs mózgu i tzw. niepamięć wsteczną. Nie pamięta momentu wypadku, ledwo przypomina sobie pierwsze miejscowości na rowerowej trasie, kojarzy zaledwie dojazd do Siemowa.

UWAGA!

Kojarzysz psa w typie owczarka (biszkoptowy, długie włosy, rasa mieszana, widoczna czarna obwódka wokół pyska), który porusza się po miejscowościach Nowy Belęcin/Stary Belęcin? Daj znać. Leszczyńska policja poszukuje jego właściciela.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE