- Nie ma nic, proszę pani. Wszystko się spaliło. A oni tydzień temu remont tu zakończyli! Teraz wszystko z dymem poszło - komentowali sobotni pożar w Osowie (gm. Gostyń, pow. gostyński) mieszkańcy wsi.
Spaliły się pomieszczenia na parterze murowanego budynku. Na szczęście w trakcie wybuchu pożaru nikogo nie było w domu.
Właściciel wyjechał „na godzinkę” pozałatwiać swoje sprawy. Kiedy wrócił, przejechał obok głównego wejścia do mieszkania, żeby wjechać do garażu. Chwilę czasu w nim spędził, a kiedy wyszedł, przez okno zobaczył duży, rozwinięty ogień w domu. Czym prędzej wezwał straż pożarną. Na pomoc przybiegli sąsiedzi, próbowali gasić pożar gaśnicami.
Nagromadzone wewnątrz mieszkania gorące powietrze spowodowały huk, a eksplozja "z hukiem" otworzyła drzwi wejściowe. Pierwsze przypuszczenie było takie, że wybuchł piec lub butla z gazem, którego lokatorzy używali do obsługi kuchenki.
Strażak dyżurny, pełniący służbę na stanowisku kierowania odebrał zgłoszenie, zawierające informację, że na jednej z posesji w Osowie doszło do wybuchu pieca w budynku mieszkalnym. Na miejsce zadysponowano 5 zastępów straży pożarnej, w tym 2 zastępy JRG Gostyń, do Osowa skierowani zostali również ochotnicy z 2 zastępów OSP Gola oraz OSP Kosowo.
W oknach jednego z mieszkań dużego budynku, widoczny był duży ogień, wewnątrz intensywne zadymienie.
- Strażacy, biorący udział w akcji gaszenia pracowali przede wszystkim w aparatach dróg oddechowych. Działania gaśnicze polegały na podawaniu dwóch prądów wody w natarciu do pomieszczeń budynku. Mieszkanie zostało sprawdzone później kamerą termowizyjną, aby sprawdzić, czy nie pozostało zarzewie ognia. konieczne było oddymienie przy pomocy wentylatora nadciśnieniowego - wyjaśnił kapitan Marcin Nyczka z KP PSP w Gostyniu, dowodzący działaniami ratowniczymi w Osowie.
Ogień nie przedostał się do sąsiedniego budynku. Na to, że pożar nie rozwinął się, nie wyszedł poza dach duży wpływ mógł mieć pusty strych, nie zagracony meblami czy innymi rzeczami.
Zarzewie ognia, jak mówili wstępnie strażacy, znajdowało się w niewielkiej kuchni. Bardzo wstępne przypuszczenia dotyczące przyczyny pożaru zmierzają w kierunku zwarcia instalacji elektrycznej przy lodówce, stojącej w jednym z kątów kuchni.
Co było prawdziwą przyczyną wybuchu pożaru? To sprawdzali gostyńscy policjanci, który teraz dokonują dokonali oględzin pogorzeliska.
Po dogaszeniu pożaru i zakończeniu pierwszych działań, strażacy dogaszali wyrzucone na podwórze elementy wyposażenia mieszkania. Konieczne było przeprowadzenie drobnych prac rozbiórkowych, jak zrzucenie sufitów, dla bezpieczeństwa. W sumie działania strażaków trwały około 2 godzin.
- Na szczęście nie ma ofiar w ludziach. Właściciela budynku nie było podczas zdarzenia, przyjechał później. Lokatorzy z sąsiedniego budynku opuścili swoje mieszkanie, przed przybyciem straży pożarnej - dodaje kpt. Marcin Nyczka.
W spalonym domu mieszka pan Tomasz, za kilka dni miał się tam przeprowadzić syn z narzeczoną. Tydzień temu rodzina zakończyła gruntowny remont, aby wszyscy mogli wspólnie zamieszkać. Prace wykonywane były w dużej mierze samodzielnie. Założono wtedy między innymi instalację centralnego ogrzewania. Dziś dom nie nadaje się do użytku. Jak informuje straż pożarna - doszczętnie spłonął parter domu, a jego poddasze zostało okopcone. Straty oszacowano na 200 tys. zł. Ze wstępnych informacji KPP w Gostyniu wynika, że pożar wybuchł na skutek zwarcia instalacji elektrycznej. Nocleg pogorzelcom zaoferowali najbliżsi krewni.
Jakiej pomocy pilnie potrzebuje pan Tomasz z gm. Gostyń, który kilka dni przed pożarem skończył remontować dom dla syna? Głównie odzież, ale takż ewyposażenie łazienki, środki czystości - WIĘCEJ na portalu gostynska.pl TUTAJ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.