reklama

"Módlcie się za nas i za innych ludzi" - apeluje strażak z Jarocina, który pomaga powodzianom w Stroniu Śląskim

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

"Módlcie się za nas i za innych ludzi" - apeluje strażak z Jarocina, który pomaga powodzianom w Stroniu Śląskim - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
49
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Wiadomości- Wygląda to apokaliptycznie. Woda płynęła przez całe miasto - mówi st. kpt. Rafał Regus. Dowódca JRG Jarocin walczy ze skutkami „wielkiej wody” w Głuchołazach, które częściowo zostały odcięte od świata. Nie ma prądu i wody pitnej. Jarocińscy ratownicy opowiadają o domach wypełnionych po sufit wodą.
reklama

15 września jarocińscy strażacy zapamiętują na długo. Tego dnia wyjechali na południe Polski pomagać powodzianom. Jedna grupa udała się do Kłodzka, a druga do Nysy.

reklama

Choć ratownicy przebywają w rejonie, gdzie jest problem z łącznością, udało nam się z nimi porozmawiać. St. ogniomistrz Piotr Andruszkiewicz oraz st. strażak Michał Pabich z JRG Jarocin dzisiaj (17 września) są w Stroniu Śląskim. Od poniedziałku pomagają zasilać w energię elektryczną lokalną stację paliw. 

Powódź 2024. Porażająca skala zniszczeń 

 - To była piękna okolica. Stronie Śląskie jest bardzo mocno zniszczone - podkreśla st. ogniomistrz Piotr Andruszkiewicz.    

Zaznacza, że zdjęcia i filmy nie oddają rzeczywistej i porażającej skali zniszczeń.

- Murowany budynek komisariatu policji został całkowicie zrujnowany, zrównany z ziemią, nie ma go! Drogi, budynki i niektóre dosyć duże obiekty - bloki, kamienice, mosty są zniszczone, podmyte - opowiada funkcjonariusz JRG Jarocina, a na co dzień naczelnik OSP Radlin.

reklama

Dodaje, że podobnie spustoszony jest Lądek Zdrój, do którego zostali skierowani z Kłodzka. Zanim jednak dotarli do Lądka-Zdroju, musieli pokonać trudną i niebezpieczną drogę.

- Nie było możliwości dojazdu. Eskortowała nas policja, jechaliśmy przez Czechy - opowiada.

Jechali nocą, przez kilkadziesiąt godzin nie było łączności z jarocińskimi ratownikami. Niektórzy ich koledzy mieli już czarne myśli…                     

- Jak wyjeżdżaliśmy z Kłodzka, to cały samochód po sam dach załadowaliśmy żywnością, konserwami, wodą. Byliśmy pierwsi, którzy dotarli z pomocą do Lądka-Zdroju. Ludzie bardzo się cieszyli. Mieszkańcy mówili wprost: Władza nas zlekceważyła. Oni dzwonili, prosili o pomoc, nikt nie przyjechał. Wszystko zostawiliśmy w lokalnej jednostce OSP. Ochotnicy bardzo nam dziękowali i cieszyli się, że wreszcie przyjechała do nich jakaś jednostka JRG - opowiada.

reklama

Potem ratowników skierowano do Urzędu Gminy w Lądku-Zdroju, aby zasilić magistrat w prąd. Następnie zostali „przerzuceni” do Dino, aby tam zasilić market w energię elektryczną.

"Domy są kompletnie zniszczone, a ludzie załamani"

Strażacy, przemieszczając się po kolejnych miejscowościach widzą, jaki dramat przeżywają ludzie.                          

- Domy są kompletnie zniszczone, nie ma ścian, kościoły są pozalewane, a ludzie bezradni, załamani, też były takie komentarze, że przed atakiem głównej fali nikt im nie pomógł. Ludzie zostali sami z tym. Za chwilę będzie jesień, okres deszczowy. A tutaj wszystko jest na wierzchu, w domach widać meble. Niejdnokrotnie wyposażenie domów i mieszkań znajduje na drodze. Samochody są poprzewracane - emocjonalnie opowiada jarociński strażak.

I dodaje, że w rejonach, gdzie przeszła „wielka woda” brakuje ludzi do pracy, ciężkiego sprzętu, ale i tego podstawowego wyposażenia - jak łopaty czy gumowce.                 

 - Nikt nie jeździ, nie wypompowuje wody z zalanych domów. Priorytetem jest udrożnić drogi. W każdej miejscowości, w której byliśmy - Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, to każda miejscowość jest bardzo mocno zniszczona. Najbardziej dramatyczna sytuacja jest w Stroniu Śląskim. Teraz tutaj wojsko przyjechało. Okoliczności tego wszystkiego są tragiczne. Ludzie stracili dorobek życia - podkreśla.

Strażak z Jarocina: Wygląda to apokaliptycznie

Druga grupa strażaków z JRG Jarocin - st. kpt.  Rafał Regus i st. ogn. Tomasz Marcinkowski - jest obecnie w Głuchłazach.

- Wygląda to apokaliptycznie. Potrzeba będzie lat, aby ci ludzie doszli do równowagi psychicznej, a uprzątnięcie wszystkiego zajmie też dwa, trzy lata. Woda dzisiaj trochę w rzece opadła, ale po przejściu fali, jak stanęliśmy z kolegą w jednym z budynków, to linia odbicia - tam, gdzie woda była - wynosiła 2,20 m. Tak szła woda poprzez całe miasto. Praktycznie całe miasto było pod wodą. Teraz rzeka jest już w korycie - relacjonuje st. kpt.  Rafał Regus.

Rozpoczyna się wielkie sprzątanie. Drogi i ulice są zamulone, asfalt zerwany, woda naniosła kamieni, wyrwanych kostek brukowych z chodników. Błoto z dróg jest zgarniane koparkami i wywożone ciężarówkami.

- Wszystko jest strasznie pospiętrzane, drzewa to są powrywane z korzeniami. Widok jest wstrząsający - opowiada dowódca. 

 Część miejscowości wciąż jest odcięta od świata. Nie ma prądu, gazu i - co gorsza - wody pitnej.

- Jesteśmy przyjmowani bardzo gorąco i serdecznie przez ludzi. Właśnie eskortowaliśmy cysternę z wodą pitną, która przyjechała aż z Kraśnika. Do miejscowości zostały zadysponowane co najmniej cztery cysterny - od 23.000 do 25 000 litrów - wody pitnej. Przetransportowaliśmy je na drugą połowę miasta - opowiada st. kpt. Rafał Regus, dowódca RG JRG Jarocin, zastępca dowódcy Kompanii Gaśniczej Wielkopolska 2.

Jednocześnie cieszy się, że dzięki strażakom z Wielkopolski udało się udrożnić część dróg. Opowiada, że służby ratownicze, ludzie dobrej woli, wolontariusze zjeżdżają z całej Polski, zbierają się na terenie jednego z zakładów pracy, przywożą dary dla potrzebujących.                  

- Jest tutaj sześć zastępów z Wielkopolski. Mamy swój odcinek bojowy, jeździmy, wypompowujemy wodę z piwnic, zabezpieczamy budynki. Dostarczamy pomoc, udrażniamy przejazdy, drogi. Staramy się wszystko uprzątnąć, żeby ludzie mogli przedostawać się z jednego miejsca na drugie - opowiada zastępca dowódcy Kompanii gaśniczej Wielkopolska 2. 

Jarocińscy strażacy zgodnie podkreślają, że powodzianie na każdym kroku dziękują im za okazaną pomoc i życzliwość, a lokalne władze zapewniły im zakwaterowanie i posiłki.

 - Ludzie choć są zmęczeni, zrozpaczeni, na każdym kroku wyrażają nam wdzięczność. Dziwią się, że przyjechaliśmy aż w Wielkopolski - mówi Piotr Andruszkiewicz i dodaje: - Pomódlcie się za nas i za ludzi. 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Artykuł pochodzi z portalu jarocinska.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama