Jarocin. Kolejarz, maszynista, to musi być człowiek typ silny psychicznie. Inaczej w tym zawodzie, w robocie na kolei nie wytrzymasz. Wspomina: Zabijasz człowieka. Potem widzisz zmasakrowane zwłoki. To zostaje do końca życia. Wypadki na kolei.
Dzisiaj, środa 25 listopada, obchodzimy Dzień Kolejarza. Kiedyś to święto było bardzo mocno celebrowane. Również w Jarocinie., gdzie PKP było jednym z większych pracodawców. Ukuto nawet powiedzenie, że "Kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej". Dość dodać, że w Jarocinie kolejarze mieli nie tylko zatrudnienie, ale też mieszkania, własną przychodnię, a nawet Dom Kultury. W Muzeum Regionalnym zrobiono wystawę "Jarocin miastem kolejarzy".
Kolej to niestety również wypadki. Większość kończy się tragicznie. Nie stoją za nimi kolejarze. Oni są niemal zawsze uczestnikami. Kierowcy jakby zapominali, że w pociągi prowadzą ludzie. Też chcą spokojnie pracować, żyć. Wielu się to nie udaje. Trauma zostaje na całe życie. Niektórych prześladują samobójcy...
Nie ma praktycznie tygodnia, żeby ktoś od nas z Poznania nie „strzelił”. Teraz kolega w Łowiczu trafił gościa - 50 lat. Obciął mu głowę srebrnym Siemensem i normalnie zwinął go, jak papier - opowiadał jeden z maszynistów w wywiadzie dla Gazety.
Najgorsi są jednak kierowcy, kierowcy nonszalanccy. Wjeżdżają na czerwonym świetle, ignorują znak STOP, omijają półrogatki . „Czasami przejeżdżamy na centymetry. Kierowca zatrzyma się albo zdąży przejechać. Dla nich to adrenalina - dla nas stres” - mówią maszyniści. Nie zawsze też się uda.
Kolejarz: Zabijasz człowieka. Potem widzisz zmasakrowane zwłoki. To zostaje do końca życia
Kierujący samochodem dostawczym marki IVECO mieszkaniec gminy Jarocin wjeżdżając na przejazd kolejowy przy ul. Wybudowanej w Jarocinie nie zachował ostrożności i doprowadził do zderzenia z pociągiem. Do zdarzenia doszło we wrześniu tego roku. Kierowca jadący iveco może mówić o szczęściu. Z pojazdu wyszedł o własnych siłach. Nie doznał obrażeń. Wideo opublikowano na profilu Pociąg do Wielkopolski [ZOBACZ TUTAJ]
Większość tego typu zdarzeń kończy się tragicznie.
Ominął zamkniętą rogatkę. Zginął
Niestety nie dla wszystkich kierowców, którzy ignorują przepisy los jest tak łaskawy. Większość wypadków na torach kończy się tragedią. Tak było pod koniec marca 2018 roku w miejscowości Graby koło Sulęcinka (powiat średzki). Pod elektryczny zespół trakcyjny wjechał dostawczy bus. Siła uderzenia była ogromna. Skład najpierw ciągnął pojazd po torach, potem zmiażdżone auto spadło ze skarpy. Pociąg zatrzymał się pół kilometra dalej. Wypadł z szyn. Samochód został kompletnie zmiażdżony, a 26-letni mieszkaniec Chociczy nie miał szans. Zginął na miejscu. Już w dniu tragedii było wiadomo, że auto znalazło się na torach przy zamkniętych rogatkach i sygnalizacji świetlnej. Ostatecznie prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wypadku.
Maszynista: On miał 18 lat. Ja miałem 130 na godzinę. Urwałem mu głowę. Dostał strzał i nie ma go.
- Kierujący ominął zamknięta rogatkę i zignorował sygnalizację świetlną. Bezwzględnie powinien się zatrzymać. Postępowanie zostało umorzone, ponieważ do zdarzenia doszło z winy kierowcy - wyjaśnia Grzegorz Gucze, Prokurator Rejonowy w Środzie Wlpk.
Wystarczyło, żeby kierowcy dostosowali się do przepisów, a tych wypadków nie byłoby.
- Część społeczeństwa nie dorosło do półrogatek. Mimo że samochody stoją, to kierowcy z kolumny potrafią wyjechać i przejechać przez przejazd. Jest totalne lekceważenie znaków, sygnalizacji dźwiękowej i świetlnej. To jest horror. Większość kierowców zbliżających się do przejazdu kolejowego absolutnie ignoruje znaki drogowe - mówi Tomasz Becela, maszynista z kilkunastoletnim stażem pracujący w spółce Koleje Wielkopolskie.
Podkreśla, że wielokrotnie dzieliły go centymetry od staranowania auta.
Kolejarz: Zabijasz człowieka. Potem widzisz zmasakrowane zwłoki. To zostaje do końca życia
Prócz kierowców lekceważących kompletnie przepisy nie brakuje i takich, którzy próbują dla adrenaliny przemknąć przed pędzącym z ponad 100 km/h składem lub dla „zabawy” chcą, aby maszynista wdrożył awaryjne hamowanie.
- Na przejazdach niestrzeżonych kierowcy szczególnie młodzi widząc zbliżający się pociąg nie zwalniają. Nawet przyspieszają i mam odczucie, że chcą przejechać na ostatnią chwilę. W ostatnim momencie hamują. Zgodnie z procedurą to ja muszę wtedy wdrażać nagłe hamowanie. Tego nie da się już odwrócić. On zatrzymuje się przed przejazdem i śmieje się, bo ja to widzę, jak przejeżdżam. Tylko kiedyś zdarzy się, że nie wyhamuje, bo na nawierzchni przed przejazdem będzie piasek i on wjedzie pod pociąg. To jest coś piekielne niebezpiecznego - ostrzega maszynista.
Kolejarze przypominają, że znacznie poprawiła się infrastruktura. Pociągi nie jeżdżą już 60, 70 km/h, ale poruszają się z szybkością 120 czy 130 km/h.
- To nie jest tak, że mam samochód i zdążę, to jest złudne myślenie. Pociąg to nie jest rower, ale skład, który ma 160 ton. Przy prędkości 120 km na godzinę droga hamowania wynosi 700-1.200 metrów. Czasami przejeżdżamy na centymetry. Jeżeli nie ma bezpośredniego kontaktu fizycznego, to jadę dalej - opowiada.
W razie zderzenia ktoś najczęściej traci życie, a ruch na torach jest sparaliżowany na kilka godzin. Wypadki na kolei to nie tylko tragedia dla kierowców i ich bliskich, ale także dla maszynistów.
- Dla maszynisty zabicie człowieka to ogromne przeżycie. Nie dość, że trzeba oglądać niekiedy bardzo zmasakrowane zwłoki, to taki widok pozostaje na długo w człowieku, czasami nawet do końca życia. To zawód, który wymaga mocnej psychiki i odporności na stres - przyznaje jeden z naszych rozmówców.
W ocenie maszynistów szlak kolejowy Poznań - Jarocin należy do tych, na którym kierowcy najczęściej ignorują przepisy.
- Na tym odcinku kierowcy zachowują się bardzo nieodpowiedzialnie. Nie ma tygodnia, żeby nie było takiego zdarzenia. Na razie są one bez następstw. Kierowca zatrzyma się albo zdąży przejechać. Dla nich, to jest adrenalina, ale dla nas maszynistów i obsługi pociągów, to jest niesamowity stres - ubolewa Jacek Becela.
Uważaj, bo nagra cię kamera
Również policjanci uważają, że część uczestników ruchu kołowego całkowicie bagatelizuje przepisy. Kręci ich brawurowa jazda.
- Liczba kierowców, którzy nie stosują się do znaku stop, czy sygnalizacji jest porażająca. Niektórzy nawet nie hamują przed przejazdem. Przejeżdżają tak jak jadą, na ile pozwala ruch. Infrastruktura kolejowa znacznie poprawiła się. Przejazdy są wyremontowane i można już nawet przejechać 70 km na godzinę. Niestety część z kierowców dopuszcza się jeszcze poważnych wykroczeń, wjeżdża w półzapory – ocenia komisarz Marcin Puzicki, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Środzie Wielkopolskiej.
Policjanci próbują walczyć z plagą bezmyślnych uczestników ruchu. Przeprowadzają akcje kontrolne w najbardziej newralgicznych miejscach. Dodatkowo są wspierani przez Służbę Ochrony Kolei, która posiada Mobilne Centrum Monitoringu - pojazd wyposażony w kamery rejestrujące, to, co się dzieje na przejazdach.
- Takie działania przeprowadzamy dwa - trzy razy w miesiącu. Najczęściej Mobilne Centrum Monitoringu wykorzystujemy na terenie powiatu średzkiego, bo tam są przejazdy o większym nasileniu ruchu kołowego. Najgorzej jest na przejeździe przy ul. Kórnickiej, gdzie kierowcy objeżdżają półrogatki - wyjaśnia Jacek Furmankiewicz, Komendant Straży Ochrony Kolei w Jarocinie.
Przypomina, że na torowisko należy wjeżdżać dopiero wtedy, kiedy rogatki zostaną podniesione i są już zupełnie nieruchome, ale wielu kierowców wjeżdża wcześniej.
Nie ma praktycznie tygodnia, żeby ktoś od nas z Poznania nie „strzelił”. Teraz kolega w Łowiczu trafił gościa - 50 lat. Obciął mu głowę srebrnym Siemensem i normalnie zwinął go, jak papier . Jutro na portalu przypomnimy rozmowę z KONRADEM WOJCICKIM , czyli RUDYM – wokalistą jarocińskiego zespołu Acapulco, maszynistą kilkudziesięcioletnim stażem.