Wielkopolska. Alkohol, narkotyki i agresja odebrały mu dziesięć lat jego młodego życia. Sięgnął dna, z którego wyszedł dzięki ćwiczeniom na siłowni i biegom. W niedzielę 12 stycznia przebiegł dla WOŚP przeszło 150 km.
Tuż po zakończeniu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy usłyszałam o człowieku z Żerkowa, który przebiegł w Sztafecie po Światełko do Nieba dystans 150 km i 400 m. Ile razy przebiegłeś tak długie trasy?
To był mój pierwszy raz. Wcześniej miałem pobiec w Kaliskiej Setce, ale ją odwołano. Nadarzyła się okazja wystartować we Wrześni z okazji WOŚP. Postanowiłem, że pobiegnę i sprawdzę swoją formę.
Jak wyglądała Sztafeta po Światełko do Nieba, przecież sam bieg trwał 24 godziny, no i ten dystans pokonany przez ciebie?
Sztafeta wystartowała w sobotę 11 grudnia o godzinie 20.00 i zakończyła się o tej samej godzinie w niedzielę. W trakcie biegu były przerwy na pewnych dystansach na tak zwaną szybką kawę. Przerwy trwały różnie od 40 do 50 minut. Dystans 150 km i 400 metrów zaliczyłem w 16 godzin i 22 minuty. Szerzej pisalismy o tym TUTAJ.
Chcesz się dostać do Ultra-Trail du Mont-Blanc? To jeden z najtrudniejszych ultramaratonów terenowych w Europie. Trasa wiedzie dookoła Mont Blanc i przebiega przez Szwajcarię, Włochy i Francję. Słyszałam, że tam trzeba spełnić określone kryteria, a bieg jest szalenie trudny z uwagi na warunki.
Żeby dostać się na ten bieg, to przede wszystkim trzeba zebrać odpowiednią ilość punktów startując w ultramaratonach. W ich trakcie zdobywa się określoną ilość punktów w zależności od długości i trudności trasy. Muszę nazbierać 10 punktów, czyli przebiec dwa ultramaratony na 100 km. Potem czeka mnie jeszcze losowanie, bo jest tam dużo chętnych z całego świata. Tam biegnie się 170 km, a przewyższenie wynosi 10 km. Trzeba pojechać dwa tygodnie wcześniej, aby się zaaklimatyzować.
Kiedy zacząłeś biegać?
Biegam od 2017 roku, wtedy wystartowałem pierwszy raz w Górce Żerkowskiej.
Która z pokonanych tras jest dla ciebie najważniejsza?
Ta we Wrześni dla WOŚP, bo tam pierwszy raz pobiłem setkę. Kolejnym ważnym dystansem było dla mnie trzykrotny podbieg na Śnieżkę (3xŚnieżka=1xMont Blanc to jeden z najtrudniejszych biegów w Polsce - przyp. red.), czyli w sumie 55 km. To było w czerwcu.
Masz inne plany biegowe?
Niedługo, bo w marcu, odbędą się w Gdyni Mistrzostwa Świata w półmaratonie, w czerwcu Śnieżka, w maju Ultra-Trail Małopolska, bieg na 105 km, w lipcu jadę do Lądka Zdroju. Pobiegnę tam 130 km. Chcę biec tam, gdzie mam możliwość zdobycia 5 punktów w jednym biegu.
Jak wygląda Twój dzień, przecież to wymaga sporo treningów?
Mój dzień zależy od chęci.… Idę do pracy na 8 godzin, wracam i jeśli mam chęci, to idę na trening. Właściwie to trenuję codziennie. Biegam albo ćwiczę na siłowni, którą urządziłem sobie w piwnicy. Czasem odpoczywam dzień lub dwa w weekendy... zdarza się to jednak bardzo rzadko. Nie potrafię powiedzieć, ile godzin poświęcam na treningi, ćwiczę do utraty sił. Kiedy trenuję bieg, to z góry zakładam sobie, ile zamierzam przebiec.
Czytałam twojego bloga. Jesteś w nim bardzo szczery. Mówisz o tym, jak kiedyś wyglądało Twoje życie, czyli o swoim uzależnieniu od alkoholu. Czy bieganie to był lek na twoje picie?
Lekiem na picie stał się sport. Zacząłem od ćwiczeń na siłowni. Po roku trenowania postanowiłem, że zacznę biegać.
Jak zaczęło się Twoje picie?
Od jednego piwka, potem drugiego, wagarów. Z czasem popłynąłem. Doszły do tego narkotyki. Paliłem sporo marihuany. Z tego okresu w zasadzie mało pamiętam, ale rodzina mi mówiła, że wracałem do domu siadałem i zaczynałem jarać. Nie pamiętam też swoich wybuchów agresji i bicia. Właściwie to nie pamiętam 10 lat swojego życia. Każdy, kto wracał do domu, to zastawał mnie leżącego po pijaku.
Czytaj również: Ruszyła wielka przebudowa centrum Jarocina.
Od kiedy jesteś trzeźwy?
Przestałem pić w 2016 roku.
Wiele osób z Twoją historią nie potrafi o tym opowiadać, czasem się wstydzą. Ty jednak mówisz o skutkach swojej choroby, które często dotykały twoich najbliższych, czyli o agresji, stosowaniu przemocy wobec rodzeństwa i rodziców, kompletnym zapijaniu do nieprzytomności. Jak wyglądała Twoja droga do trzeźwości?
Ta droga była nieźle zakręcona… Założyłem się z koleżanką w sklepie o pepsi, że na tydzień przestanę pić. Wytrzymałem dwa miesiące. Koledzy twierdzili, że jestem „zaszyty” albo chory, więc zacząłem znowu pić. Doprowadziłem się jednak do takiego stanu, że nie mogłem wlać sobie sam alkoholu do ust. Tylko koledzy to za mnie robili. Wtedy stwierdziłem, że tak dłużej być nie może. Sięgnąłem dna.
Specjaliści mówią, że aby wyjść z uzależnienia, trzeba spaść na dno. Czy zdajesz sobie sprawę, że sięgnięcie przez ciebie dna było początkiem twojego zdrowienia?
Moje dno było dla mnie wybawieniem… Kiedy tak źle się czułem, powiedziałem sobie - to koniec. Od tego czasu nigdy do picia nie wróciłem. Zacząłem od regeneracji swojego organizmu, musiałem odpocząć. Przychodziłem z pracy do domu, kąpałem się i kładłem spać. Brakowało mi bardzo alkoholu. Spałem, żeby nie myśleć. Dopiero po jakimś czasie zacząłem trenować na siłowni. A po roku biegać i od razu przygotowywałem się do Górki Żerkowskiej.
Możesz być przykładem dla innych uzależnionych - wiesz o tym?
Tak, dlatego zacząłem prowadzić bloga na Facebooku. Stworzyłem go z tą myślą, żeby ludzie nie skreślali tych, którzy są uzależnieni od alkoholu czy narkotyków. Piszę tam prawdę. Nie ma tam ściemy. Pomaga mi go prowadzić młodsza siostra, to ona pisze teksty, które ja wymyślam. Ona i cała rodzina bardzo mnie wspierają. Siostra jednak często ze mną jedzie na biegi. Kiedy wbiegałem na Snieżkę, to czekała na mnie przy schronisku Dom Śląski. A teraz zaczyna ze mną biegać. W czerwcu zrobimy wspólny podbieg na Śnieżkę.
Kiedy wpadłeś na pomysł prowadzenia bloga?
Od dłuższego czasu myślałem nad tym. Wydawało mi się, że będzie to jednak niewypał.
Niewypał? Przecież masz 1060 polubień i 1073 obserwujących, a bloga założyłeś w listopadzie ubiegłego roku? Spodziewałeś się tego?
Nie…
Co dała Ci trzeźwość?
Nowe życie… rodzinę. W czasie każdego biegu sporo myślę. Dopiero teraz widzę, co mnie ominęło przez picie. Lepiej późno niż wcale. Szkoda jednak tego zmarnowanego czasu. Piłem przecież dobre 10 lat. Myślę sobie, że może miało tak być, abym osiągnął to wszystko.
Jak reagują na Ciebie twoi starzy kumple od picia?
Teraz już dobrze. Oni nadal piją. Spotykając ich, zawsze z nim porozmawiam. Nie oceniam, bo sam lepszy nie byłem. Rozmawiam z nimi, ale trzeźwy człowiek z pijanym się nie dogada. Właściwie to trochę mnie denerwują. Nie proponują mi, abym wypił. Każdy wie, że tego nie zrobię.
Jakie masz marzenia?
Moje marzenia są związane bieganiem. Później chcę się zająć jednak innym sportem… Nie wiem jednak jeszcze, jakim. Oprócz biegu na Mont Blanc, chciałbym jeszcze pobiec w Grecji w Spartathhlonie na 246 km. Nie lubię biegać na krótkich dystansach, są dla mnie męczące. Wolę dłużej biec bez dużego wysiłku.
Chcę też pomóc pani Marii, która przebiegła 49 maratonów i marzy jej się ten ostatni pięćdziesiąty. Niestety stan jej zdrowia nie pozwala na bieg. Chcę pomóc jej wziąć udział w jubileuszowym maratonie tym razem na wózku pchanym przeze mnie. Jest jednak problem, nie mamy odpowiedniego wózka. Trzeba znaleźć sponsora. Czytaj o tym również TUTAJ.
Masz jakieś przesłanie do tych, którzy piją?
Żeby uwierzyli, że można z tego wyjść.