Wielkopolska. Mateusz Leśniak z Koźmina od zawsze kochał jazdę rowerem. Teraz postanowił swoją pasję połączyć z charytatywną akcją na rzecz niespełna 3-letniego Franka Mruga.
Franek urodził się 5 września 2017 roku w jarocińskim szpitalu.
Został wyciągnięty z całym workiem owodniowym pełnym krwi. Lekarze przeżyli wtedy szok, bo oprócz ratunkowego cięcia cesarskiego, które wykonali w rekordowym czasie 4 minut musieli poszukać przyczyny krwawienia – wspomina Monika Pohl – Mrug, mama Franka.
Okazało się, że w jej brzuchu rozwijał się tętniak, który spowodował tragiczny finał ciąży. Pani Monika walczyła o życie, przeszła trzy reanimację i przez blisko miesiąc znajdowała się w śpiączce farmakologicznej.
Franuś urodził się w zamartwicy, był reanimowany. Od razu po porodzie został przetransportowany do kliniki neonatologii do Poznania i został poddany hipotermii leczniczej, by zatrzymać postępujący proces niedotlenienia. Gdy pani Monika została wybudzona ze śpiączki i doszła do siebie – mogła w końcu zobaczyć synka. Otrzymała też zgodę na pierwsze kangurowanie.
Nie ma piękniejszej chwili dla rodziców dzieci na neonatologii – podkreśla.
Franek miał zdiagnozowaną encefalopatię niedotleniowo – niedokrwienną, wzmożone napięcie mięśniowe, założoną rurkę tracheotomijną, obserwowaną padaczkę, przeszedł cztery zapalenia płuc, przyjmuje wiele leków. Karmiony jest przez sondę, ponieważ nie ma odruchu ssania, połykania, a z wstępnych badań wynikało też, że nie widzi i nie słyszy.
Z takim Franiem wychodziliśmy ze szpitala. Jednak dziś, po 2,5 roku rehabilitacji, stymulacji i ogromu miłości w domu – Franek widzi, rozpoznaje przedmioty, uczy się komunikacji symbolicznej, słyszy, rozumie polecenia i je wykonuje, jednak muszą być one w zasięgu jego możliwości ruchowych (a te są na razie ograniczone). Franio nadal uczy się trzymania głowy, panowania nad swoim ciałem – największe trudności ma cały czas z połykaniem, dlatego 2 miesiące temu przeszedł zabieg założenia gastronomii, ma założonego tzw. PEG'a. Oczywiście rurkę cały czas ma – wskazują rodzice Franka - Monika i Marcin.
Mimo tych wszystkich przeciwności – Franek każdego dnia walczy o siebie, pokazując swoją siłę i udowadniając, że ograniczenia są tylko w naszych głowach. A dla rodziców jest całym światem.
Już do końca życia będziemy robić wszystko dla niego, bo jest naszym ukochanym synkiem, naszym cudem – podkreślają rodzice Franusia.
32-letni Mateusz Leśniak z Koźmina Wlkp., o Franku dowiedział się przez przypadek, od koleżanki.
Ta historia bardzo mnie poruszyła. Małe dzieci są niewinne, a wiele z nich cierpi, choruje. To chwyta za serce – mówi Mateusz Leśniak.
Koźminian wpadł więc na pomysł, że wykorzysta swoją pasję – jazdę na rowerze – w szczytnym celu. I pomoże małemu Frankowi.
Mateusz Leśniak postanowił pokonać ponad 900 kilometrów rowerem, jadąc z Poznania nad morze, objeżdżając wybrzeże i odwiedzając wszystkie latarnie morskie. Akcja ma na celu zebranie pieniędzy na rehabilitację Franka. Koźminian po drodze rozdaje ulotki informujące o możliwości przekazania 1 % na pomoc Frankowi i odsyła napotkane osoby do zorganizowanej przez siebie internetowej zbiórki na rzecz Franka.
Mateusz do nas zadzwonił i powiedział, że chciałby zorganizować taką akcję charytatywną. Poznaliśmy się w dniu jego wyjazdu. Przyjechał do Poznania, poznał nas, Franka, spędził z nami trochę czasu i spod naszego domu wyruszył na wyprawę – mówi Monika Pohl – Mrug.
W tej chwili Mateusz Leśniak jest w drodze nad morze. Mimo zmęczenia i trudnych warunków atmosferycznych – nie poddaje się i cały czas zbliża się do celu.
Franek cały czas walczy, jego rodzice walczą i ja walczę. Walczymy razem i tę walkę wygramy – podkreśla Mateusz Leśniak.
Kibicujemy mu w wyprawie i zachęcamy, do wpłacania pieniędzy na pomoc w rehabilitacji Franka. Warto zajrzeć również na profil facebookowy Franas Team, gdzie można śledzić losy małego Franciszka.