Pociąg TLK Gwarek miał w Pleszewie blisko trzy godziny postoju, bo w pociągu zmarł pasażer. Skład wyjechał z Katowic o godzinie 5.40. Do Słupska miał jechać planowo po ponad 9 godzinach, ok. 15.00. Tymczasem ok. godz. 9.00 aż na trzy godziny utknął w Pleszewie. W pociągu zmarł 75-letni pasażer. Wcześniej był reanimowany przez ratowników z pleszewskiego SOR. Potwierdza to Ireneusz Praczyk, rzecznik prasowy szpitala. - Zespół ratownictwa medycznego został wezwamy do zasłabnięcia w pociągu. Mimo reanimacji starszy mężczyzna zmarł. Lekarz stwierdził zgon, pozostawiając ciało do dyspozycji prokuratury - wyjaśnia rzecznik.
To był pierwszy postój tego składu. Potem Gwarek stał jeszcze ponad 5 godzin w Rogoźnie Wlkp. z powodu awarii sieci trakcyjnej. Usunięto ją ok. godz. 17.30. Pociągiem podróżowało około 400 pasażerów. Przewoźnik zapewnia w mediach, że kilkakrotnie dostarczał pasażerom wodę do picia, nie miał możliwości uruchomienia zastępczej komunikacji. Pasażerowie informowali media, że w pociągu jest duszno, gorąco, nie ma wody w toaletach, kilkakrotnie interweniowało też pogotowie ratunkowe, które przyjeżdżało do omdleń m.in. kierowniczki pociągu oraz matki z 2 dzieci. Wszystko to działo się na stacji w Rogoźnie Wlkp.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, od pociągu trzeba było odłączyć wagon, w którym zmarł mężczyzna oraz go zdezynfekować. Przyczyny śmierci nie są znane. Wyjaśni to sekcja zwłok.