Anita Włodarczyk, dwukrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem nie zawiodła i wywalczyła złoty medal mistrzostw świata w Londynie. To trzeci taki tytuł zawodniczki pochodzącej z Rawicza (ma jeszcze szansę na czwarty krążek za mistrzostwa w Moskwie z 2013, gdzie była druga, bo zdyskwalifikowana za doping została zwyciężczyni tamtego konkursu).
Tym razem zwycięstwo naszej mistrzyni nie przyszło łatwo. Była faworytką. Nie przegrała od kilkudziesięciu konkursów. Niestety dziś musiała zmagać się nie tylko z rywalkami, ale także z kontuzją. - Nie chciałam wcześniej nic mówić, żeby nie denerwować kibiców. O kłopotach wiedzieli tylko najbliżsi – mówiła Anita już po wywalczeniu złotego medalu.
Konkurs zaczęła średnio. W pierwszej serii uzyskała 70,45 m i wiadomo było, że coś jest nie tak. Drugą próbę spaliła, a w trzeciej rzuciła 71,94 m awansując co prawda do finałowej ósemki, ale pozostając poza strefą medalową.
Rawiczanka wykazała się jednak wielkim hartem ducha. W trzech finałowych rzutach, walcząc z kontuzją, uzyskała najpierw 77,39 m, a chwilę później 77,90 m i pewnie sięgnęła po kolejny złoty medal. Do należącego do niej rekordu świata jednak sporo jej zabrakło. Aktualnie wynosi on 82,98 m.
Dzisiejszy finał konkursu rzutu młotem był w ogóle popisem polskich młociarek. Poza zwycięstwem Anity Włodarczyk trzecie miejsce zajęła Malwina Kopron, a szósta była Joanna Fiedorow.
Ciekawostka
Anita Włodarczyk zdobywając swój pierwszy złoty medal mistrzostw świata w 2009 roku w Berlinie ustanowiła rekord świata rzucając ... 77,96 m – czyli 6 cm dalej niż dziś.